Siku Siku Mocz (Remix) Lyrics: Siedzę się na drzewie / I Nikt o tym nie wie / Zrywam Sobie liście / A wy sobie poszliście / A skoro już poszliście / To mogę spiewać sobie / O czym tylko Siku Siku Mocz lyrics Zwrotka 1. Siedzę się na drzewie I Nikt o tym nie wie Zrywam Sobie liście A wy sobie poszliście A skoro już poszliście To mogę spiewać sobie O czym tylko chcę Nawet i o tobie Ale mi się nie chcę Śpiewać o tobie Ani nawet żadnej konkretnej osobie Nie będę śpiewał O księdzu z Sandomierza Będę śpiewal o tym Jeśli jest to zalecane przez producenta samochodu, sprawdź, jakiego rodzaju płynu hamulcowego używa. W niektórych samochodach stosuje się DOT 3, a w innych DOT 5. Ważne jest, aby używać odpowiedniego rodzaju płynu hamulcowego, ponieważ ma on właściwości odpowiednie do pracy w układzie hamulcowym Twojego samochodu. Szyby w aucie parują jesienią i zimą. Jest to nieodłącznie związane z aurą. O tej porze roku w powietrzu jest wtedy dużo więcej wilgoci niż w pozostałe pory roku. Wsiadając do auta w zawilgoconej odzieży i mokrych butach, a może wnosząc też mokry parasol czy teczkę przyczyniamy się do zwiększenia wilgotności wewnątrz Słowacja - dodatkowe wyposażenie w samochodzie. świateł i kierunkowskazów; - koła samochodowe; - stan opon; - amortyzatory; - podwozie. Do obowiązkowego wyposażenie samochodu osobowego należą: 1. zapasowe bezpieczniki elektryczne, jeżeli są używane w instalacji elektrycznej danego samochodu; 2. zapasowe żarówki, po jednej sztuce z. Vay Tiền Nhanh Chỉ Cần Cmnd Nợ Xấu. Każdego dnia jako rodzic masz do zrobienia 4 podstawowe rzeczy. Tylko cztery. Serio. To znaczy wiadomo, że aby dziecko było szczęśliwe, czuło się kochane i nie wyrosło na gnoja znęcającego się nad psem, to trochę więcej niż te cztery. Ale jak zrobisz te cztery rzeczy to masz pewność, że dziecko przeżyje. To jest takie rodzicielski basic, 4 przykazania. No dobra, ale skoro tylko cztery rzeczy jako rodzic muszę robić, to chyba to całe rodzicielstwo nie jest aż takie trudne? A, no właśnie, to złudzenie! Bo właśnie tych czterech rzeczy dziecko nie chce robić i w większości domów te cztery rzeczy to cztery różne bitwy, w których każdego dnia są jeńcy i zwycięzcy. I to kilka razy dziennie!Dzieci trzeba dobra ale co z tego, skoro dziecko gardzi tym, co mu dajemy. Brokuły są wstrętne, fuj! Krzyczy przy stole dwulatek, po czym zajada kozę z nosa, liże poręcz w przychodni i kładzie się na ziemi w supermarkecie. Weź to żywieniowy polega też na tym, że coś, co dziś smakuje i dziecko twierdzi, że to jego ulubiona potrawa EVER, a której z tej radości nagotujesz po nocy wielki gar, jutro może stać się trucizną. Zadowolona wjeżdżasz na stój z pomidorówką, której wczoraj dziecko zjadło 3 talerze, a ono patrzy na Ciebie z pytaniem „chcesz mnie otruć”?Zabawa z jedzeniem rozwija się w szkole, do której warzywa i owoce udają się w eleganckiej śniadaniówce po to tylko, aby z niej bezpiecznie wrócić w tym samym najbardziej kocha rzeczy, które średnio mu służą, typu żelki, lody i cukierki. Bywa, że kanapka by się do buzi nie zmieściła, ale kubeczek lodów dziecko zmieściłoby na pewno. Nawet dwa może. I polej kolą, nie muszą się ubrać. Proste? Proste. Z gołym tyłkiem nikt nie będzie przecież latał. No ale od małego dzieci nie chcą się jednak ubierać. Kiepsko współpracują w tym temacie albo zupełnie odmawiając, albo kreując własną wizję, która niestety odbiega od ogólnie przyjętych standardów pół roku, wydają się pijaną ośmiornicą, której założenie gaci na tyłek wymaga podstępów i co najmniej czterech rąk. Wije się to to, ściąga, co założysz, obsika nawet malucha jest jednak fantastycznym i wzbogacającym wewnętrznie doświadczeniem, szczególnie wtedy, kiedy po tych przepychankach, z potomkiem odzianym w czterdzieści pięć warstw, w kombinezonie i rękawiczkach, upocona jak maratończyk, szukasz w torebce kluczy, a tu nagle czujesz zalatująca na kilometr spod tych bodziaków i swetrów, dwójeczkę. No miodzio. Masz jak w banku, że jak już dziecko wyrośnie z wieku robienia kupy w pieluchę, zawsze w tym momencie, w tych kalesonach, śniegowcach i kominach, będzie mu się chciało sikać. Najlepiej, jeśli jest to jeszcze pod domem, ale już w samochodzie, tuż po treningu obwodowym, czyli zapinaniu dziecka w głęboko rozwijająca okazja to jest wtedy, kiedy rozszerzasz swojemu dziecku dietę i w śmierdzącej burej warzywnej papce uwalone są nawet majtki. Większości rodziców przychodzi wtedy do głowy kilka kreatywnych pomysłów na rozwiązanie tej patowej sytuacji. Można na przykład wystawić potomka do ogródka razem z krzesełkiem i potraktować całość szlauchem, czy też karmienie dziecka nago, bo to jednak zawsze jedno pranie mniej. Oczywiście sama nie testowałam, koleżanka mi czas, kiedy dziecko staje się dość wybredne tekstylnie, a jednocześnie nie przejawiające absolutnie żadnego gustu. Kropki do pasków, suknia księżniczki na plac zabaw, kalosze do wszystkiego? Git. Nawet jak kropelka wody spadnie na koszulkę, dziecko oczywiście musi się przebrać. Niektóre egzemplarze nie tolerują guzików, metek, ściągaczy, bo wszystko czyha na życie naszego maluszka i podstępnie drapie i gryzie. Skarpetek do pary nigdy odnaleźć nie można, ciuchy wieczorem ściąga się całymi partiami – getry razem z majtkami, bluzę razem z podkoszulkiem, a kosz na brudną bieliznę ma w pokoju dziecka swoją małą, nielegalną filię, w której ubrania gniją, aż się ktoś nie zlituje. Ktoś, czytaj: spodni na tyłek praktycznie w każdym wieku to mega wyzwanie, bo dziecku jest zawsze za gorąco i przy minus pięć chce nosić krótkie potem zaczyna się szkoła i polecenie „ubieraj się”, staje się nieświadomie, codziennie, w sekwencjach po 10 co minutę, powtarzaną mantrą. No dobra, ale najpierw się ubierz, ubieraj się, bo wychodzimy, ubierz się, bo jest zimno, ubieraj się, bo jesteśmy spóźnieni, czy jesteś już ubrany?Dzieci trzeba Codziennie co najmniej dwa razy dziennie pytasz co najmniej ze trzy razy, czy te zęby umyte. Albo echo albo udają, że nie słyszą, albo kłamią. Jak nie spytasz, wyjdą z nieumytymi. No cóż, jak to mawiają klasycy – nie zadawaj pytań, nie usłyszysz też powszechnie wiadomo nie służy myciu ciała, a leżeniu w wodzie z bąbelkami i zdarza się, że delikwent po 30 minutach relaksu zapomniał sobie o czymś tak prozaicznym jak umycie tyłka. Nic dziwnego, zajęty przecież był udowadnianiem w praktyce, że w małej wanience da się wyprodukować metrową włosów to jakaś katorga, dramat, horror, którego za wszelką cenę trzeba unikać i siłą do nikomu w kosmosie starcia szamponu z włosami nie doprowadzać. Może grozić traumą pourazową. U wszystkich trzeba kłaść spać. To takie niesprawiedliwe, że ludzie, którzy chcą spać, muszą codziennie kłaść do łóżka ludzi, którzy spać nie chcą. Jeszcze nie słyszałam, żeby jakiekolwiek dziecko mówiło wieczorem „mamo, tato, jestem zmęczony, idę spać, pa!”. Nie. Bo dzieci, które zasypiają przy kolacji, których nóżki tak bardzo bolą, którym już dziś nic się nie chce, o godzinie, o której trzeba iść spać, nagle dostają wiatru w żagle. To, że wszystkim wtedy się chce pić, jeść i sikać, to na to można się przygotować, to jest klasyka gatunku! Ale już na szukanie w szafie lwa, pytania o sens życia i odpowiedź na pytanie „skąd się biorą dzieci”, czytanie książeczek o pierdach i kupach, które dziecko zna na pamięć i jak sobie przyśniesz, to zaraz Ci mały, oburzony cenzor palucha do oka włoży “tato, ominąłeś słowo “ale” i podziwianie taneczno-akrobatyczno-aktorskich możliwości dziecka, to jest wyższy poziom wtajemniczenia. I jest taki żarcik, że jak sobie mówicie z dzieckiem „dobranoc, do zobaczenia rano” to oboje wiecie, że zanim ono uśnie, zobaczycie się jeszcze ze 154 razy. Ech. Tak więc, jeśli przynajmniej 2 z tych 4 rzeczy uda Ci się dziś ogarnąć, brawo Ty! Rodzicielstwo to sport dla odważnych. Do boju! Pamiętaj. Tylko 4 rzeczy! Tylko! Uczcijmy to minutą ciszy. 🙂 ♦Inspiracją do tekstu był ten materiał: jest niesamowity! Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na się do Newslettera. Dzięki temu prosto na swoją skrzynkę dostaniesz info o nowościach i będziesz zawsze na śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i plaży. Pewnego razu w weekend przyszła do mnie Monia mówiąc że miała wspaniały sen. Śniło się jej, że byłam z nią w jakimś pokoju hotelowym. Gdy podeszłam do niej zauważyłam, że na jej twarzy pojawił się uśmieszek. Powiedziała, że chce zrobić jedną rzecz, a której jeszcze nie robiła. Z ciekawością zapytałam ją jaką – zawody na łóżku kto dłużej wytrzyma – odparła. Hotel był w sumie jakiś podrzędny więc czemu nie. Czytaj dalej Pewnego wieczoru, kiedy grałam z moją przyjaciółką Monią na konsoli postanowiłam namówić ją na małe zabawy, która z nas dłużej wytrzyma. Zgodziła się, a ja poszłam po przygotowane już napoje. Po przyniesieniu picia wróciłyśmy do gry. Byłam ubrana wtedy w różową, cienką piżamkę w czarne kotki, a przyjaciółka w białe majteczki, rajstopki, bluzeczkę i krótką spódniczkę. Czytaj dalej Budząc się w niedzielę rano postanowiłam, że spędzę ten dzień na działce z przyjaciółką. Zadzwoniłam więc do niej i umawiając się na działkę zaczęłam się szykować. Spakowałam 3 chusty na szyję (takie letnie), trochę picia, telefon i jakieś inne pierdoły. Ubrałam wysokie buty, czerwoną spódniczkę, białe majtki oraz koszulkę. Po wypiciu kawy wyszłam z domu na autobus. Czytaj dalej Siedząc z przyjaciółką w ogrodzie pomyślałam sobie, że przejdziemy się do starej altanki. Zgodziła się więc poszłyśmy. Wchodząc do środka zauważyłam, że można byłoby tu spędzić też całkiem miło czas. Siedząc i rozmawiając poczułam, że muszę do toalety. Monia powiedziała jednak żebym poczekała i została. Czytaj dalej Budząc się rano pomyślałam sobie, że skoro sikanie jest takie przyjemne to, czemu nie zrobić tego przez ręczniczki papierowe. Nic na sobie nie mając wstałam z łóżka włożyłam białe majtusie, szlafroczek i idąc do łazienki pomyślałam, że czemu by nie spróbować. Czytaj dalej Wstałam rano, wyjrzałam przez okno i stwierdziłam, że jest ciepło. Postanowiłam więc, że spędzę ten dzień na dworze w domku na drzewie. Rozciągając się zaczęłam się szykować ubierając podkoszulek z Hello Kitty, żółte majtki z pikachu, spódniczkę zapinaną na guzik, butki, skarpetki. Wzięłam także troszkę picia, telefon, klucze i wyszłam z domu. Po drodze zadzwoniłam do Moni i zapytałam, czy nie chciałaby wpaść, bo akurat jadę do znajomej mojej kuzynki, która wyjeżdża i poprosiła bym zajęła się domem. Monia się zgodziła, podałam jej więc adres i spotkałyśmy się na miejscu. Czytaj dalej Budząc się rano pomyślałam, że skoro jest sobota to zjem śniadanie i pójdę do sklepu. Kupiłam sobie dużą butelkę wody, coli i małą butelkę soku. Gdy wróciłam to postanowiłam, że pójdę do znajomej. Odkładając napoje na wieczór zaczęłam się zbierać. Włożyłam białą bluzkę, czarne rajstopki, spódniczkę, różowe majtki, torebkę, butki. Czytaj dalej Pewnego zimowego miesiąca szykowałam się na urodziny babci. Szykując się włożyłam sukienkę, ciepłą kurtkę, buty oraz cienkie rajstopy. Przed wyjściem wypiłam małą szklankę wody. Wychodząc zastanawiałam czy aby na pewno wzięłam wszystko. Czytaj dalej Podczas lata pojechałam z moją przyjaciółką do domku letniskowego w lesie, by spędzić troszkę czasu razem we dwójkę. Byłam ubrana wtedy w bluzeczkę rozpinaną, sukienkę, butki sportowe, a majtusie miałam wtedy różowe. Gdy dojechałyśmy na miejsce było już południe więc, by nie tracić czasu zaczęłyśmy się rozpakowywać z ciężkich walizek. Czytaj dalej Raz, gdy odwiedziłam moją znajomą w domu zauważyłam, że myje naczynia. Zaproponowałam jej mokrą zabawę przy zmywaniu. Lekko się uśmiechnęła i zgodziła się. Miałam na sobie wtedy błękitne majtusie w białe kropki, koszulkę i krótką spódnicę. Czytaj dalej Nawigacja wpisu Osoba, która przesłała mi poniższego maila, ataki paniki zdarzają się już sporadycznie. Jest ona czytelnikiem bloga i czasami opisuje swoje przygody z nerwicą w komentarzach. Na chwilę obecną ze wszystkich lęków został jej lęk przed jazdą samochodem. Wiem, że wielu z Was ma podobny problem więc przeczytajcie mail w oryginale, a następnie moją odpowiedź. Zacznę od tego, że już całkiem dobrze mi idzie walka nerwicą. Ataki paniki ustąpiły (no w większości), ale wciąż mam lęk przed jazdą samochodem. Do pracy mam 40 km w jedną stronę. Dotychczas jeździłam autobusem, bo bałam się autem. Co prawda nie jest to droga szybkiego ruchu, ale jadąc sama (szczególnie teraz, gdy szybko robi się ciemno) czuję się bardzo źle i strasznie się nakręcam. Postanowiłam złapać byka za rogi i kilka razy pojechałam samochodem zamiast autobusem. Szło mi całkiem dobrze. Potem pojechaliśmy na tygodniowy urlop i po powrocie wsiadłam do samochodu. W drodze dopadł mnie taki atak paniki, że myślałam, że umrę! Jakaś totalna masakra. I co mam teraz o tym myśleć? Jestem jakimś wyjątkowym przypadkiem? Dlaczego mimo starań nie udało mi się pokonać tego cholerstwa? Dzisiaj czuje się okropnie. Podle. Chce mi się płakać i nie mam na kolejne próby. Czy to możliwe, że jestem jakiś opornym przypadkiem? I tak właśnie wygląda klasyczny schemat walki z lękiem. Sinusoida doznań, gdzie lepsze dni przeplatają się z gorszymi. Tymczasem oszacowano, że niezbędny czas na opanowanie jednostkowej umiejętności w stopniu biegłym to 10000 tysięcy godzin. Właśnie tyle czasu potrzeba, aby osiągnąć wysoki poziom danego ćwiczenia. W tym czasie zachodzą zmiany jednostkowe w mózgu, dzięki którym porządkuje on informacje i daną czynność zaczyna wykonywać dla rozrywki, a nie dla procesu uczenia. 10000 tysięcy godzin ćwiczeń przekłada się mniej więcej na siedem do dziesięciu lat konsekwentnych ćwiczeń. Czy w takim wypadku lęk przed jazdą samochodem ma prawo się pojawiać się po kilku próbach? No pewnie, że ma! Ba! Nawet należy się go spodziewać! W takim wypadku co zrobić, gdy podjęliśmy kilka prób, a lęk przed jazdą samochodem dopadł przy kolejnej? >>> Długo zastanawiałam się czy zakupić klatkę dla mojego psiaka. Poprzedni pies wychowywał się bez niej i jakoś przeżył z nami, bez problemów, szczęśliwie aż 15 lat. Kupując nowego szczeniaka poczytałam sobie sporo o tym, co się zmieniło w kwestii wychowania i szkolenia psów i okazało się, że klatka to absolutny „must have” w obecnych czasach. Zwolennicy klatek zachwalają, że klatka jest bezpiecznym azylem, w którym pies może spokojnie odpocząć. Dzięki nim łatwiej można nauczyć szczeniaka czystości, ponieważ psy z natury nie załatwiają się w miejscu, w którym śpią. Wystarczy więc po wypuszczeniu szczeniaka z klatki wyjść z nim na dwór i po sprawie. Pozostawiony sam w domu pies nie zdewastuje mieszkania, gdy zostawimy go w klatce. Nie chodzi tu tylko o fakt, że fizycznie nie ma takiej możliwości. Psy są zwykle spokojniejsze, gdy mają ograniczoną przestrzeń podczas samotnego pobytu w mieszkaniu. Zamiast biegać od drzwi do okna w poszukiwaniu właściciela, kładą się zwykle i spokojnie przesypiają „zły czas”. Warto wiedzieć, że w niektórych hotelach i pensjonatach nie przyjmą nas z psem, jeśli nie posiadamy klatki. Klatki są też przydatne podczas wystaw, szkoleń czy seminariów. Pies może być odizolowany od całego zgiełku, innych psów i ludzi. Solidna metalowa klatka jest też dobrym rozwiązaniem podczas transportu psa. Mamy pewność, że zwierzak nie będzie pałętał się po samochodzie. Klatka zwiększa też bezpieczeństwo nasze i psa w przypadku stłuczki. Przeciwnicy klatek uważają, że trzymanie psów w klatkach to barbarzyństwo, że pies powinien mieć „wolność i swobodę”. Argumentują, że tylko nieudolni właściciele psów, którzy nie potrafią inaczej nauczyć psa czystości, czy pozostawania samemu w domu, zniżają się do zamykania zwierzaka w klatce. Klatki kojarzą im się z pseudo hodowlami i schroniskami dla psów. Tak prezentuje się nasza „buda” Zgodzę się z niektórymi zarzutami przeciwników klatek. Jeśli ktoś trzyma psa zamkniętego w klatce przez 8-10h, gdy jest np w pracy, lub jeśli ktoś zamyka psa w klatce „za karę”, jestem zdecydowanie przeciw. Co do „wolności i swobody”, cóż… chyba skończyła się wraz z udomowieniem psa. Zawsze zamykamy psa w mniejszej, lub większej „klatce”. Może to być nasze mieszkanie, dom, ogródek… ale nigdy pies nie jest całkiem wolny. Wektor uwielbia w niej przebywać Dlaczego zdecydowałam się jednak zakupić klatkę? Ponieważ przekonałam się, że przy właściwym jej zastosowaniu może bardzo ułatwić życie zarówno mi, jak i psu. Przez właściwe zastosowanie rozumiem: przyzwyczajenie psa do przebywania w klatcesprawienie by czuł się tam bezpiecznie i komfortowo (musi mieć dostęp np. do wody)stopniowe przyzwyczajanie psa do przebywania w zamkniętej klatce (najpierw w obecności właścicieli)zamykania psa samego tylko w wyjątkowych przypadkach, na max 2-3h Przed moim wystawowym debiutem udałam się na wystawę do Legionowa, by przyjrzeć się bardziej pod kątem osoby wystawiającej niż, jak dotąd, zwiedzającej. Pobyt na wystawie utwierdził mnie w przekonaniu, że muszę szybko nabyć klatkę i zacząć przyzwyczajać do niej mojego szczeniaka. Psy bez klatek plątały się chaotycznie na smyczach, szarpały, co chwila ktoś je głaskał, a tu ktoś zaczepiał…masakra. Psy w klatkach odpoczywały, lub nawet spały i wyglądały na dużo spokojniejsze. Poza tym, jak pójść na wystawie do toalety, lub załatwić jakąkolwiek inną sprawę, jeśli musimy opiekować się psem i nie mamy jak zostawić go na chwilę samego? Niektórzy próbowali zostawiać psy zamknięte w samochodach…nie muszę chyba pisać, co o tym myślę… Na szczęście organizatorzy wystawy też byli wyczuleni na takie eksperymenty i szybko reagowali. Relaks podczas wystawy w Lublinie Podsumowując, jeśli nie zamierzacie jeździć z psem na wakacje, na wystawy, czy na seminaria, przeżyjecie bez klatki. Jednak klatka ma dużo plusów, które przekonały mnie, by ją nabyć. Trzeba tylko zawsze pamiętać, że klatka ma być bezpiecznym azylem dla naszego psa, a nie więzieniem. W kolejnym poście opiszę jak wybrać odpowiednią klatkę. Spis treści10 POWODÓW, DLA KTÓRYCH WARTO PODRÓŻOWAĆ Z DZIECKIEM POCIĄGIEM1) MAMO, SIKU!2) DRZEMKA!!3) OBIAD BEZ TRACENIA CZASU4) RELAKS / PRACA/ KSIĄŻKA5) BRAK RODZINNYCH SPRZECZEK 🙂6) SPACEREK7) MOŻNA ROBIĆ RÓŻNE RZECZY!8) PRZYMUSOWO MNIEJ BAGAŻU!9) NIEZALEŻNIE OD WARUNKÓW ATMOSFERYCZNYCH10) ŚNIADANIE NA POKŁADZIE 🙂Podobne wpisy Uwielbiam podróżowanie pociągami. Niezależnie od tego, ile razy słyszałam narzekanie na PKP i psioczenie na obrzydliwy Centralny (już nie!), zawsze je uwielbiałam. Gdy pracowałam w mojej poprzedniej firmie, jeździłam dużo po Polsce. Mieliśmy kierowcę i niemal wszędzie można było jechać samochodem, ale ja, gdy tylko było to możliwe wybierałam pociąg. Teraz mam podobnie – zdarzało się, że mój wspólnik jechał gdzieś samochodem, a ja docierałam pociągiem. Lubię ten moment o poranku, gdy szybko kupuję bilet, ulubioną kanapkę i kawę w Costa Coffee na drogę i spokojnie czekam aż podjedzie mój pociąg. Lubię, gdy siadam z kawą w przedziale i patrzę przez okno na pierwsze promienie słońca i budzącą się do życia Warszawę. Lubię pociągi za to, że mogę w nich popracować, pospać, poprzeglądać Facebooka w tą i z powrotem, że gdy wysiadam jestem zdecydowanie mniej zmęczona niż po podróży samochodem i jeszcze mam poczucie, że nadrobiłam zaległości. Idealnie! Pomimo mojej miłości do pociągów, dość długo nie wybieraliśmy ich na podróże po Polsce z Maksem. Zagranicą testowaliśmy wersje dość ekstremalne – nocne pociągi w Wietnamie (jeden jechał 14h!!!) i nocną trasę Tbilisi –Erywań. To był na pewno lepszy pomysł niż kilkanaście godzin w autobusie! Przygoda, dreszczyk emocji, wyprawa w nieznane! Po Polsce jeździliśmy samochodem, bo dzięki temu zawsze mogliśmy gdzieś dodatkowo wyskoczyć i cieszyć się w pełni niezależnością pod tytułem „jestem w Trójmieście, mam ochotę na wędzoną rybę – jedźmy do Jastrzębiej!”. Mam wrażenie, że wielu naszych znajomych robi podobnie. Nawet nie myśli o tym, by podróżować po Polsce z dzieckiem pociągiem! Bo jak? Po co jak mam samochód?? A Wy?:) Jeśli też należycie do tej grupy, dziś Was przekonam, że warto!:) Gdy szykowałam się do postu, siedzieliśmy 4 godziny w pociągu z Zakopanego do Krakowa (wiem, wiem, trochę za długo) i zapytałam Maksa za co lubi podróżowanie pociągiem: – Dlatego, że w pociągu można robić różne rzeczy, można rozłożyć zabawki. Można rysować, malować, bawić się samochodami, bawić się pociągami i Pendolino można się bawić jak ktoś sobie kupi tak jak ja! Zapytałam Łukasza za co lubi pociągi. – Jest wygodnie! Maks: – I tyle tata? Ja powiedziałem trochę więcej od Ciebie! Do powodów Maksa dorzuciłam kilka moich!:) 10 POWODÓW, DLA KTÓRYCH WARTO PODRÓŻOWAĆ Z DZIECKIEM POCIĄGIEM 1) MAMO, SIKU! Ile razy jadąc samochodem nerwowo szukaliście stacji benzynowej, bo „Mama, siku!”?? Jeśli podróżujecie często, na pewno zdarzyło Wam się to wiele razy! Nam się zdarza ciągle, zwłaszcza, że mam wrażenie, że Maks czasem wykorzystuje siku jako formę rozrywki. Przecież muszą się zatrzymać.. A jak już się zatrzymają, jest stacja, przerwa, a może nawet uda się “wyżebrać” jakiś samochodzik albo książeczkę z naklejkami?? 🙂 Może 2 latek tak nie kombinuje, ale nad moim sprytnym czterolatkiem czasem się zastanawiam 😉 Z drugiej strony nie przetrzymam, bo zawsze jest ryzyko, że rzeczywiście MUSI siku i nie wytrzyma. Więc zatrzymujemy się, czekamy i zawsze trochę czasu się schodzi. A w pociągu? Toaleta zawsze pod ręką! I muszę Wam przyznać, że te w polskich pociągach wyglądają coraz lepiej 🙂 Zwłaszcza, jak się ma porównanie do wietnamskich nocnych pociągów… 🙂 2) DRZEMKA!! No jasne – w samochodzie też można spać i nasze dziecko od zawsze to praktykuje! Jak był młodszy, zasypiał czasem jeszcze zanim wyjechaliśmy z Warszawy. Teraz potrafi zasnąć w drodze do domu z przedszkola (10 minut). Wcale mu się nie dziwię, bo ja nadal niemal zawsze w samochodzie odpływam. Ale tam jest fotelik śpi na siedząco, a w pociągu, jeśli tylko nie ma tłumu, może się wygodnie ułożyć, zwłaszcza, jeśli uda Wam się zająć przedział tylko dla siebie! Na zdjęciu Maks drzemie na trasie Zakopane – Kraków (czy wiecie, że ten pociąg jedzie 4 godziny????) – zasnął podobnie jak w samochodzie – jak tylko opuściliśmy Zakopane! 3) OBIAD BEZ TRACENIA CZASU Jedzenie w trasie, gdy jedziemy samochodem zawsze jest trochę problematyczne. Czasem biorę kanapki, zawsze jakieś przekąski dla Maksa (chrupki, banan, jogurty, coś słodkiego), ale ile można jeść przekąski?? Jak jedziesz gdzieś w Bieszczady lub w korku do Zakopanego przez 6 godzin, chciałoby się zjeść obiad. Mało tego – dziecku wypadałoby dać obiad! I zawsze jest dylemat: czy się zatrzymać w jakiejś przydrożnej knajpie?? Gdzie, by się nie zatruć? Czy może McDonald’s?? Niezdrowy, ale przynajmniej wiesz, że raczej się nie zatrujesz. Do tego dochodzą różnice zdań. Ja: zjedzmy coś, głodna jestem, Maks by coś zjadł. Łukasz: jedźmy, nie będę tracił czasu na zatrzymywanie, bo dojedziemy tam w nocy!! Chcę już być na miejscu! W pociągu często można coś zjeść. Oczywiście nie mieliśmy takich luksusów nocą w Gruzji czy w Wietnamie – tam trzeba było się wyposażyć wcześniej, zjeść i najlepiej iść spać 🙂 Ale podróżując po Polsce, z Warsa korzystamy niemal zawsze! I powiem Wam, że z roku na rok jest coraz lepiej! Nawet zestawy dla dzieci mają (pierś z kurczaka, ryż, surówka, soczek lub woda)! Na minus, że na np. 4 podróże, gdy chcieliśmy ten zestaw kupić, tylko raz była w nim zabaweczka (wagonik). A wiadomo jak to jest jak się dziecko nastawi, prawda??? 😉 4) RELAKS / PRACA/ KSIĄŻKA Co tu dużo mówić, kocham podróżowanie pociągiem, bo mogę albo odpocząć albo nadrobić zaległości. W ciągu 2 godzin sama w pociągu, robię więcej niż w jakiejkolwiek innej sytuacji. Zawsze wtedy przypomina mi się sytuacja z autobusu, którym prawie 10 lat temu jechałam na trasie Bilbao – San Sebastian w hiszpańskim Kraju Basków, gdzie byłam na Erasmusie. Całą drogę pisałam pracę na zaliczenie na komputerze, a gdy wysiadaliśmy, podszedł do mnie starszy Pan i powiedział: “Has aprovechado el tiempo, no?” (Dobrze wykorzystałaś ten czas, prawda?). W pociągu wykorzystywanie czasu idzie mi lepiej niż w samochodzie, w którym zwykle po jakimś czasie słabo się czuję. W pociągu pracuję, odpowiadam na maile, a jak już kompletnie nie mam nic do roboty / wyładuje mi się komputer, mogę poczytać książkę lub czasopismo kupione na dworcu. Ma to swój urok, bo zwykle nie mam na to czasu 🙂 Tak samo ma Maks – rysuje, czyta, a jak już się znudzi, czasem ogląda jakąś bajkę lub film. 5) BRAK RODZINNYCH SPRZECZEK 🙂 Wszyscy wiemy, że rodzinne podróże to nie zawsze sielanka. Czasem się zdarza, że mamy inne zdanie. W każdym razie u nas się tak zdarza i zdecydowanie najczęściej dzieje się tak w samochodzie. On jedzie za szybko, ona za wolno. Daj mu tę bajkę. Nie dawaj bajki – może się zająć czymś innym. Zwolnij. Przyśpiesz. Patrz na drogę. Maks, przestań marudzić. Maks, zaraz dojedziemy. Daj mu tę bajkę, przecież tu się nie da prowadzić. Jeśli Wam się nie zdarza, to chyba podróżujecie rzadko albo maksymalnie na 2-3 godzinne trasy ;))) W pociągu różnic zdań nie ma – każdy robi co chce, a my dodatkowo mamy czas pobawić się z Maksem. Nikt nie musi się skupić na drodze, nikomu nie jest niedobrze na zakrętach (to ja!). Nie wiem, o co można się pokłócić w pociągu. W samochodzie wiem 🙂 6) SPACEREK “Mama, chce wyjść! Chcę się odpiąć!” Kto słyszał to choć raz?? Maks lubi podróżować samochodem, lubi swój fotelik, ale jak wiadomo – jak się długo jedzie, ma dość! Chce pochodzić, chce pobiegać, chce się ruszyć. W pociągu spacery dozwolone, a dla chłopaków oglądanie pociągu to dodatkowa rozrywka! 🙂 7) MOŻNA ROBIĆ RÓŻNE RZECZY! Czytać i pracować na komputerze i film oglądać to jedno. W pociągu można rysować, bawić się, ustawiać samochody, robić wszystko! A najlepiej jak się koloruje pociągi 🙂 Lub bawi pociągami ze Stacyjkowa!:) 8) PRZYMUSOWO MNIEJ BAGAŻU! Wiecie, jak to jest jak się jedzie samochodem… walizka, jedna torba, druga, rowerek, hulajnoga, plecaczek, zapas prowiantu na 2 tygodnie, chociaż jedziesz na 3 dni. Mamy znajomych, którzy są w tej dziedzinie mistrzami! Wypakowany samochód po brzegi i gotowi na wszystko. Tylko pakowanie trwa sto lat, a noszenie i upychanie w samochodzie 200! Pociąg uczy optymalizacji, której nas nauczyły dalekie podróże w nieznane. Bierzesz tyle, by było wygodnie, a nie wszystko, bo “a nuż się przyda”! A dziecko uczysz odpowiedzialności za to, co same zabrało – nikt mu nie weźmie siatki zabawek – samo wybiera, samo niesie swój plecak. 9) NIEZALEŻNIE OD WARUNKÓW ATMOSFERYCZNYCH Deszcz, śnieg, mgła, wichura, deszcz ze śniegiem – sami wiecie, jak się wtedy jedzie samochodem! Korki, zła widoczność, niebezpiecznie! W pociągu siadasz z książka i kawą i cieszysz się, że nie jesteś na dworze:) I cieszysz się, że nie stoisz 3 h w korku, zwłaszcza, gdy jedziesz z niecierpliwym dzieckiem 🙂 10) ŚNIADANIE NA POKŁADZIE 🙂 Mam takie swoje małe zboczenie. ZAWSZE, gdy wsiadam w pociąg na Centralnym, muszę kupić sobie ulubioną kawę! Kiedyś w Coffee Heaven, potem w Costa Coffee. To jedyna kawa, którą pijam i która w opinii wielu wcale jak kawa nie smakuje. Wiem, że jestem od niej uzależniona!:) Podróż pociągiem z kawą z ręku jest zawsze lepsza. Maksowi też się spodobało, bo kocha wyjadać z mojej kawy piankę! A jak ktoś potrzebuje bardziej pożywnego śniadania, zawsze jest jajecznica, kanapki, frankfurterki. Do samochodu albo muszę wsiąść już po śniadaniu (czas!) albo przyszykować kanapki na drogę (czas!). Przecież nie zatrzymam się po 20 minutach w trasie! W pociągu ruszam i zaczynam śniadanie! Ja pociągi lubiłam zawsze, ale dla Łukasz to swego rodzaju nowość! Był radykalnym zwolennikiem podróży samochodem… teraz knujemy, jak się można gdzieś dostać pociągiem! Był spontaniczny Gdańsk, był Poznań, Zakopane, Kraków… Coś czuję, że w 2016 pociągiem ruszymy chociażby do Wrocławia, w którym nie byliśmy sto lat !:) Jeśli też wydaje Wam się, że podróże z dzieckiem to tylko samochodem, spróbujcie chociaż raz pojechać pociągiem. A nuż Wam się spodoba?:)

muszę siku w samochodzie